Debiutancki album lubelskiego In Vitro
brzmi jak powinien brzmieć krążek hc/punkowej kapeli, której celem jest
skopanie paru dup. IN VITRO kopie po dupach czasem na oślep („....hej,
tam na szczycie! Dorwiemy was!”), a czasem podając konkretny adres
(„..ty jesteś niewolnikiem swojej własnej głupoty, sam za siebie
decydujesz, sam wpierdalasz się w kłopoty..”), ale najczęściej zdaje się
kopać własny tyłek pobudzając siebie (i innych) do refleksji nad tym,
jak często rzeczy powszednie zamieniają się w „spowszedniałe”...
Wydawca reklamuje płytę hasłem „Bez
radykalizmu i dupy Marynii”... co do Marynii zgoda.. Co do radykalizmu
to zgadzam się, że kapeli daleko do gorączkowych majaków pewnej kudłatej
formacji ale to akurat dla mnie zaleta, nie zgadzam się jednak na
pozbawianie In Vitro radykalizmu w ogóle bo bez tego album
„Konfrontacje” straciłby połowę swojej wartości. Dzięki tekstom, ostrym,
szczerym i czasem radykalnym właśnie, połączonym z ostrą, dynamiczną i
czasem wściekłą muzą ta płyta jest jaka jest... Kopie w dupę, wali w
pysk, włazi do głowy i wpada w uszy... daje do myślenia... i tak sobie
właśnie myślę gdzie się podziały podobne kapele?
„Konfrontacje” In Vitro to najlepszy
album z szalonym, brudnym hc/punkiem jaki słyszałem od wielu miesięcy.
Chłopaki mają jaja. (Dzidek)